Szczury. Chyba jedne z ostatnich zwierząt, jakie się jeszcze tutaj ostały...
Powieka uniosła się leniwie, odsłaniając jedno z sześciorga błękitnych oczu. Szpilasta źrenica skierowała się w bok, na wychudzonego gryzonia, który zawzięcie grzebał w śmieciach, próbując znaleźć coś do jedzenia.
Ostały się, ale ciekawe, na jak długo?
Pozostałe ślepia momentalnie się roztworzyły, a łeb, leżący do tego czasu na fotelu, poderwał się ku górze. Przerażony szczur szybko uciekł, chowając się w pierwszą lepszą dziurę.
Antidotum powoli i leniwie wypełzła z wnętrza samochodu, który posłużył jej tej nocy za schronienie. Zadzierając pysku ku górze, gdzie powinno mieścić się piękne, błękitne niebo, zastała jedynie ciemne chmury. A może dym? Tak czy inaczej, skutecznie zasłaniały słońce, o ile jakieś w ogóle jeszcze istniało.
Cichy pomruk niezadowolenia, wydobył się z pyska mieszańca, gdy ta prostując się, poczęła rozglądać się po okolicy. Cicho. Jak zwykle. To miejsce potrafi ożyć, ale jedynie w nocy. A ta jeszcze nie nadchodziła. Jeżeli biała miałaby określić porę "dnia", stwierdziłaby, iż jest coś około południa.
Wypuściła powietrze ze świstem, opadając na sześć kończyn. Głód powoli zaczął dawać o sobie znak. Głupio zrobiła, pozwalając tamtemu szczurowi uciec...
Odwróciła się, po czym jednym zgrabnym susem, znalazła się na dachu samochodu, gdzie stając na tylnych kończynach, wyprostowała się jak mogła, rozglądając za czymś... żywym.