Tego dnia deszcz nie oszczędzał nikogo. Kałuże pojawiały się w każdym ubytku nawierzchni oraz nierówności. Pogoda nigdy nie stanowiła dla niego większego problemu, nawet wtedy gdy psuła jego plany. Nauczył się czerpać radość z każdego danego mu dnia. Bo czyż nie jest wspaniałe życie kogoś kto nie posiada zmartwień? Dla niego było to utrapieniem. Wiele razy zastanawiał się czy to, aby nie kara za zachowanie przed, a może tylko zachcianka losu. Jego dobry humor powoli przechodził do przeszłości, lecz czas na przemyślenia dotyczące jestestwa właśnie się kończył, ponieważ doszedł do tylnych drzwi teatru. Tego dnia nie miał w całości spędzić na męczących próbach, lecz tylko odebrać scenariusz, później będąc już u siebie nauczyć się roli. Dopiero za dwa dni przywdzieje falbaniastą sukienkę i szpilki, odgrywając rolę Eline- młodszej siostry zgnębionej Junes.
Jak zwykle przywitał się z zarządcą teatru, który wręczył mu tekst, później oddalił się krzycząc coś do pracowników, którzy nieudolnie próbowali zanieść jakąś ogromną dekorację. Za kulisami działo się bardzo dużo, wielu nawet nie wiedziało jak potrafiło być tu tłoczno, ale zawsze coś się działo. Właśnie dlatego on lubił to miejsce, ponieważ zawsze było jak wyzwanie, któremu dało się sprostać. I co najlepsze nie było czasu myśleć o błahostkach, wszyscy na sobie polegali, więc trzeba było jaśnie myśleć. Wychodząc pomachał na pożegnanie znajomej grupce.
z/t